Ich zdaniem, tegoroczne międzynarodowe jury nie doceniło także najmłodszych twórców, którzy przygotowali na festiwal bardzo ciekawe propozycje.

>>> Dziennik.pl na Facebooku. Zobacz! Polub!

Reklama

Festiwal w Gdyni winien promować przede wszystkim takie filmy, które adresowane są do polskiej widowni, a nie publiczności międzynarodowej - podkreślił Tadeusz Sobolewski, krytyk z "Gazety Wyborczej".

"Międzynarodowe jury zrozumiało +Essential Killing+, a nie zrozumiało +Róży+ Wojciecha Smarzowskiego. To nawet dość zabawne. +Róża+ to film przeznaczony dla widza polskiego i to dla widowni szerokiej. Moim zdaniem, chwilami jest wręcz zbyt oczywisty i deklaratywny. Jest to film wspaniały. Przypomina western, melodramat, wypuszcza widza na +pole minowe+, pokazując rzeczy, których w polskim kinie nie ma" - powiedział Sobolewski.

Reklama

"Jeśli juror ze Stanów Zjednoczonych czegoś nie rozumie, to absolutnie nie jest to nasza sprawa. Ten film nie ma podbijać Ameryki. On jest skierowany do wielomilionowej widowni tutejszej. To przede wszystkim dla tej widowni pracują nasi filmowcy" - powiedział krytyk.

Sobolewski żałuje, że bardziej nie doceniono "Róży" lub "znakomitego filmu Grega Zglińskiego", "Wymyk". "+Strawna+ dla jury okazała się natomiast +Sala samobójców+. To film efektowny, oparty na bardzo uniwersalnych i wyraźnych znakach. Przedstawiono w nim problem, który istnieje na całym świecie. Być może to na przykład mogło wpłynąć na decyzję jury" - uważa krytyk.

Według Sobolewskiego, tegoroczny konkurs w Gdyni miał dobry poziom, "o każdym z 12 filmów można było powiedzieć coś ciekawego", było wiele propozycji kina autorskiego, pokazano interesujące debiuty.

Reklama

"Tymczasem byliśmy świadkami dominacji Skolimowskiego. Przy całym szacunku, a nawet podziwie dla filmu +Essential Killing+, Jerzy Skolimowski to przecież reżyser, który po swoich sukcesach światowych nie musi o nic walczyć. Nie powinien rywalizować z debiutantami" - przypomniał Sobolewski. Jego zdaniem, "Skolimowski powinien być fetowany osobno, jako mistrz".

Twórcy "Essential Killing" wystarczyłaby Nagroda Specjalna lub nagroda za reżyserię - ocenił Andrzej Sołtysik z TVN.

"Bardzo szanuję Jerzego Skolimowskiego. Uważam, że jest legendą. +Essential Killing+ to wyprawa poza granice wyobraźni widza. Przyznanie temu filmowi tak wielu nagród jest jednak swego rodzaju zamachem na tych wszystkich młodych ludzi, którzy na festiwal przygotowali lepsze lub gorsze filmy" - uważa Sołtysik.

"Ja sam za pewnego kandydata do głównej nagrody uważałem +Różę+" - powiedział PAP.



Decyzje jury w Gdyni zaskoczyły także Artura Cichmińskiego z filmowego portalu Stopklatka. "Werdykt nie do końca mi się podoba. Gust jurorów, ich sposób patrzenia na kino nie był zgodny z tym, którym wykazali się filmowi krytycy. Nie zgodzę się z argumentem jury, że +Róża+ jest filmem nieczytelnym w kontekście historycznym. Film Smarzowskiego jasno przedstawia historię. Mówi o balaście, który nałożyła II wojna - kataklizm w dziejach ludzkości. Działa na emocje, opowiada o uczuciach. Dziwię się, że to nie zostało docenione przez jury" - powiedział PAP Cichmiński.

"Myślę, że +Róża+ to film, który docenią przede wszystkim widzowie w kinach. Dziennikarze i krytycy już go docenili. Tak samo, jak publiczność festiwalowa w Gdyni. Smarzowski stworzył film ważny, niezwykle interesujący" - powiedział Cichmiński.

Podczas sobotniej gali zakończenia 36. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych Złote Lwy zostały przyznane za "Essential Killing". Skolimowski odebrał także nagrodę za reżyserię. Jego film triumfował ponadto w kategoriach: zdjęcia (operator Adam Sikora), muzyka (Paweł Mykietyn), montaż (nagroda dla Reka Lemehenyi i Macieja Pawlińskiego). Srebrne Lwy zdobył obraz Jana Komasy "Sala samobójców". Za "Różę" Wojciecha Smarzowskiego - która była dziennikarskim faworytem do nagrody głównej - przyznano nagrodę w kategorii najlepsza główna rola męska; zdobył ją Marcin Dorociński, wcielający się w "Róży" w postać byłego żołnierza AK.