Kanadyjski reżyser sumiennie pracuje na miano najbardziej pazernego twórcy w Hollywood. „Avatar” jest najbardziej dochodową produkcją w historii kina, z ponad 2,7 mld dol. na koncie (zdetronizował wcześniejszy film Camerona, „Titanic”, który zarobił 1,8 mld dol). Wpływy ze sprzedaży gadżetów oraz płyt DVD i Blu-ray powiększają tę kwotę do ponad trzech miliardów.

Reklama

Cameronowi to jednak nie wystarczało. W ubiegły piątek wprowadził „Avatara: wersję specjalną” do kin na całym świecie. Specjalność tej wersji polega na dodaniu niespełna dziesięciu minut ujęć, które wcześniej do filmu nie weszły. „Avatar” po ponownej premierze zarobił zaledwie 4 mln dol., lądując na 12. miejscu weekendowego box office'u. To i tak sporo jak na film dostępny w każdej wypożyczalni, ale znacznie mniej, niż spodziewali się producenci.

Także w polskich kinach nie było problemu z kupieniem biletu na weekendowe pokazy specjalnej wersji „Avatara”, choć polscy widzowie wciąż chętnie chodzą na filmy trójwymiarowe.