Trylogię o zemście Park Chan-wooka zaczęliśmy poznawać od środka okrutnym, niemal sadomasochistycznym „Oldboyem. Potem dane nam było obejrzeć kończącą cykl "Panią Zemstę" - przewrotną historią o odkupieniu. Teraz dopiero - wraz z pierwszym filmem, ascetyczną, minimalistyczną opowieścią o "Panu Zemście" - możemy dowiedzieć się, w jaki sposób koreański reżyser zaplanował swój cykl. Te trzy obrazy nie tylko się dopełniają, ale tworzą zrozumiałą, konsekwentną narrację. Od nieszczęśliwego zbiegu okoliczności przez wendetę, która staje się celem samym w sobie aż po katharsis, oczyszczenie.

Pomysł na fabułę jest dość prosty: głuchoniemy chłopak Ryu ma śmiertelnie chorą siostrę i jeśli błyskawicznie nie znajdzie się dawca nerki, dziewczyna umrze. Niestety, nerka Ryu się nie nadaje, a lekarze nie są skłonni do pośpiechu. W akcie desperacji chłopak nawiązuje kontakt z nielegalnymi handlarzami organów. Zostaje jednak okrutnie oszukany - traci własny narząd i wszystkie oszczędności życia. Jakby tego było mało, właściciele fabryki, w której pracuje, tylko szukają sposobności, by pozbyć się części załogi. Parę dni nieobecności w pracy owocuje zwolnieniem Ryu. W tej sytuacji pozostają rozwiązania niekonwencjonalne - wraz ze swoją przyjaciółką, komunizującą anarchistką, chłopak planuje porwanie córeczki jednego z fabrykantów. Okup ma pokryć koszty przyszłego przeszczepu. Do pewnego momentu wszystko idzie dobrze...

"Pan Zemsta" to naprawdę niezły film. Obecne są tu już wszystkie cechy kształtującego się stylu Park Chan-wooka, ze smoliście czarnym humorem i kreowaniem przypadkowych tragicznych konfliktów na czele. Łatwo też spostrzec łudzące podobieństwo choćby do słynnego "Hana-bi" (1997) Japończyka Takeshiego "Beata" Kitano, z jego skłonnością do slapstickowego żartu i skrajnej lakoniczności w przedstawianiu emocji.

Cała trylogia Park Chan-wooka narzuca porównania z "Kill Billem" Quentina Taranino. To jednak zbieżność tylko powierzchowna - o ile Tarantino z radością bawi się popkulturowymi kliszami, o tyle filmy Koreańczyka biorą się raczej z autentycznej refleksji społecznej. Lepszym punktem odniesienia byłby tu chyba rozpoczęty w latach 70. cykl "Życzenie śmierci" z Charlesem Bronsonem jako samotnym mścicielem, który musi wobec skrajnej obojętności świata wziąć sprawy we własne ręce. Wendeta jako gorący temat w filmie i literaturze stanowi znak czasów – dla socjologa to oczywisty symbol bezradności, alienacji i śmierci zaufania. Bez zaufania nie ma społeczeństwa, pozostaje tylko samotność i przemoc.


"Pan Zemsta"
Korea Płd. 2002; Reżyseria: Park Chan-wook; Obsada: Kang-ho Song, Ha-kyun Shin, Du-na Bae, Ji-eun Lim, Bo-bae Han; Dystrybucja: Gutek Film









Reklama