Przez lata mogliśmy na ekranie obserwować, jak dorastacie. Czy dojrzewanie wraz z bohaterami miało wpływ na losy waszej trójki w prawdziwym życiu?

Daniel Radcliffe: Ludzie oczekują, byśmy przyznali, że nie możemy żyć bez granych przez siebie postaci. Chociaż bohaterowie są niezwykli, nie wiem czy mieli jakiś wpływ na nas samych. Przynajmniej na mnie. Ale może na was?

Reklama

Emma Watson: Często jesteśmy pytani o to, jak to jest rozwijać się w świetle reflektorów. A my nie jesteśmy w stanie ocenić tego, bo nie patrzymy na siebie z boku. Czasem jednak mam wrażenie, że nie muszę udawać, ponieważ czuję się bardzo podobna do mojej postaci i wydaje mi się, że znam ją doskonale. Dlatego moja praca nie jest zbyt ciężka i pod tym względem uważam się za szczęściarę. Jesteśmy nieco starsi od swoich postaci filmowych. Mamy za sobą doświadczenia, które przeżywają nasi bohaterowie i możemy to pokazać. I chyba nieźle nam to wychodzi.

Rupert Grint: Oglądając dotychczasowe części wydaje się, jakby były one jednym dugim filmem. Trochę dziwnie jest zobaczyć, jacy wtedy byliśmy młodzi i jak bardzo się od tego czasu zmieniliśmy. Oczywiście podoba nam się to. To spora część mojego życia i absolutnie tego nie żałuję.

Reklama

DR: Gdy nakręciliśmy już piątego Harry’ego Pottera, poszedłem na seans. W jednej ze scen wykorzystano moje fotki z pierwszego filmu. Usłyszałem wtedy, jak wiele dziewczyn westchnęło z rozczuleniem "Oooo!". Poczułem się zniszczony, to było straszne.

EW: A ja uwielbiam to, że pewnego dnia idę sobie i podchodzi do mnie ośmiolatek i mówi: "O rany, jestem waszym wielkim fanem", a następnego dnia podchodzi 35-latek i mówi to samo. To niesamowite, że te filmy oglądają wszyscy - od babć po małe dzieci. Każda kolejna część jest coraz mroczniejsza i coraz dojrzalsza. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby ktoś powiedział, że Harry Potter jest dla niego niepoważny.

Które sceny z "Harry’ego Pottera i Zakonu Feniksa" zapamiętacie najdłużej?

DR: Podoba mi się scena po pocałunku z Cho Chang.

Reklama

EW: Miałam powiedzieć to samo!

DR: Wszyscy tarzaliśmy się ze śmiechu. Staraliśmy się zachować powagę. W końcu wyszło nam to słodkie ujęcie, ale dostaliśmy spazmów śmiechu. Lubię też wszystkie sceny z Syriuszem, którego gra Gary Oldman.

EW: Też miło to wspominam. Pamiętam, że reżyser David Yates po prostu sfilmował mój histeryczny śmiech. Dan i Rupert powiedzieli swoje kwestie, a ja nadal tarzałam się ze śmiechu. W tej scenie dobrze widać naszą przyjaźń i przyjaźń naszych bohaterów.

Opowiedzcie o scenach, w których z uczniów zamieniacie się w nauczycieli.

DR: Były świetne. Myślałem, że Harry początkowo nie chce być przywódcą, zaczyna ich uczyć, a pod koniec jest jak Henryk V. Aż wreszcie David powiedział: "Dan, czy możesz nie grać Henryka V? Nie chcemy, aż tak się zapędzać". Super. Jedynym problemem przy tych scenach było to, że kręcilimy je na planie podświetlonym spod podłogi, do tego dookoła ogień, więc było tam goręcej niż na Słońcu.

EW: Wchodziliśmy na plan jak do pieca.

Wszyscy wzbogaciliście się na "Harrym Potterze". Czy kupiliście sobie ostatnio jakiś ekstrawagancki prezent?

RG: Ja sprawiłem sobie samochód lodziarnię.

DR: Jest świetny.

EW: Są w nim różne polewy i inne słodkie dodatki do lodów. Tego się nie da przebić niczym.

DR: Ja nie kupiłem nic szczególnego. Interesuję się dość mocno sztuką i tego rodzaju rzeczami. Nigdy nie pociągały mnie samochody, więc raczej nie zafunduję sobie kolekcji kultowych modeli, czego zapewne ludzie się po mnie spodziewają. Korzystając z okazji, chcę powiedzieć, że nie kupiłem i nigdy nie zamierzałem kupować fiata punto, o czym rozpisywała się niedawno londyńska prasa.

EW: Zafundowałam sobie małego laptopa Apple, którego uwielbiam. Używam go tak intensywnie, że nie mam już miejsca na dysku...

Daniel, ty już masz za sobą występy w teatrze. Jak było?

DR: Fenomenalnie. Myślę, że teatr pojawił się w odpowiednim dla mnie czasie. Spotkałem wielu wybitnych ludzi i miałem okazję pracować z Richardem Griffithsem (wujek Vernon z filmu o Harrym Potterze - przyp. red.) w zupełnie innym charakterze. Dzięki teatrowi musiałem się nauczyć zostawiać role za sobą i iść dalej. W sierpniu kręcę kolejny film, a potem wracam na plan Harry’ego Pottera. Czas przejść do kolejnych projektów. Chciałbym też pisać, ale to już marzenie na bardzo odległą przyszłość.

Rupert, a co ty chciałbyś robić w przyszłości?

RG: Szczerze mówiąc, nie zastanawiałem się jeszcze nad tym. Ale chyba chciałbym nadal grać i przekonać się, dokąd w ten sposób zajdę. A jeśli się nie uda - to przecież nadal mam samochód lodziarnię.

EW: Ta branża jest zupełnie nieprzewidywalna. Nigdy nie wiadomo, jakie filmy będą kręcone i jaka praca nas czeka. Chciałabym spróbować sił w teatrze. Lubię też śpiewać i czasem żartuję, że mogłabym zacząć karierę piosenkarki.