Jest połowa lat 80., włosko-latynoska robotnicza Astoria, część nowojorskiej dzielnicy Queens sprawia wrażenie getta. Rosnąca agresja i rasistowskie uprzedzenia, nadużywanie narkotyków, przypadkowy seks i bezradność dysfunkcyjnych rodzin to codzienność kilkunastoletniego Dita i jego paczki wałęsającej się po ulicach w poszukiwaniu kłopotów. „Kiedy to miejsce nie jest wypełnione przemocą, to prawdziwy raj” wspomina po latach Dito. Jemu jednemu udało się stąd wyrwać i wyjechać do wymarzonej Kalifornii. Po latach powraca. Traumę dzieciństwa przelał na karty powieści, ale czuje, że pewnych rzeczy nigdy nie da się naprawi.

Reklama

Oglądając "Wszystkich twoich świętych", nie sposób pozostać obojętnym wobec siły emocjonalnego wyrazu tej ekranizacji autobiografii pisarza i muzyka rockowego. Filmowy debiutant czerpie pełną garścią ze sprawdzonych wzorców, całość tchnie jednak autentyzmem i pozwala docenić biegłość w unikaniu klisz. Chociaż Montiel portretuje młodzieżową demoralizację, nie epatuje patologią niczym w "Dzieciakach" Larry’ego Clarka i nie składa życiowych problemów bohaterów na karb rasowych i klasowych podziałów jak Spike Lee w "Rób, co należy". Mimo podobiestw do słynnych "Ulic nędzy" Martina Scorsese ucieka też od tworzenia mitu dawnego Nowego Jorku. Montiel po prostu opowiada własną, prawdziwą historię na swój sposób. Jego film przypomina trudną terapię, przez którą trzeba przejść.

We "Wszystkich twoich świętych" nie ma miejsca na łatwy happy end głoszący: czas leczy rany. Nie ma nadziei, że "wszystko się jakoś ułoży", i - co zaskakuje (zwłaszcza w kontekście tytułu filmu) - nie ma też Boga i świętości. Wyznający prawo pięści Antonio, jego niezbyt rozgarnięty brat Giuseppe, nerwowy narkoman Nerf, zagubiony Szkot Mike, wyzwolona, wulgarna Laurie i bezradni rodzice - czy oni wszyscy doświadczając śmierci, upadku i poniżenia, nieświadomie ocalili Dita przed nieuchronnym złym końcem? Czy przegrali, uświadamiając mu, że tutaj nie ma dla niego miejsca? Taka interpretacja nie zostaje narzucona przez autora, który ekranizując własną biografię, nie ma złudzeń, że nigdy nie udało mu się i nie uda odejść ani uciec z Nowego Jorku do końca. Ta ambiwalencja została wyzyskana również od strony formalnej.

Film prowadzony jest w bezładnym, nerwowym rytmie; surowość materii nie zostaje do końca okiełznana - dramatyczne momenty z życia uliczników i bardziej wyciszone sceny z domu rodzinnego Dita nie zawsze z sobą współgrają. Osobisty ton poparty charyzmatyczną grą aktorów, dziwna poetyka ulicznych wulgaryzmów, rwana struktura narracji, za którą chwilami nie nadążamy, bywa irytująca. Jednak szczere, bezkompromisowe spojrzenie na korzenie własnej tożsamości chwyta za gardło i trafia pięścią między oczy - to rzadkie doświadczenie we współczesnym kinie.


"Wszyscy twoi święci"
USA 2007; Reżyseria: Dito Montiel; Obsada: Robert Downey Jr., Rosario Dawson, Dianne Wiest; Dystrybucja: Solopan; Czas: 90 min
Premiera: 15 czerwca




Reklama