Szczegóły kontraktu na razie nie są znane, obie strony spółki nabrały wody w usta i nie chcą zdradzić żadnych konkretów. Czy produkowane wspólnie filmy będą hinduskimi wersjami słynnych disneyowskich produkcji, czy powstaną oryginalne scenariusze bajek, a może będą to animowane wersje hinduskich mitów i opowieści, jak w filmach w języku telugu (filmy Telugu to największy przemysł filmowy w Indiach, zwany także Tollywood)?

Nic bliżej nie wiadomo, ale jedno jest pewne - Disney pragnie uszczknąć dla siebie więcej z ogromnego i wciąż rozwijającego się rynku filmowego w Indiach. Z kolei Yash Raj Films, który ma na swym koncie takie kinowe hity jak znany także u nas "Veer-Zaara" czy "Krrish", nagrodzony ostatnio bollywoodzkim Oscarem pierwszy indyjski film o dysponującym kosmicznymi mocami superbohaterze, chętnie sięga po zachodnie wzorce. Co czasem okazuje się dość kłopotliwe, bo "Dhoom 2", jeden z najnowszych blockbusterów ze stajni Yash Raj, w którym bohaterowi grani przez Aishwaryę Rai ("Duma i uprzedzenie", "Jestem przy tobie") i Hrithika Roshana ("Czasem słońce, czasem deszcz", "Krrish") całują się niczym w zachodnim filmie, wywołał wielki skandal z finałem na sali sądowej. Bollywoodzkie produkcje wciąż podlegają ostrej obyczajowej cenzurze, która pocałunek kwalifikuje jako czyn niemoralny. Niewątpliwie jednak indyjska publiczność spragniona jest zachodniego kina, o czym świadczą niebywałe sukcesy w tamtejszych box-office takich hollywoodzkich hitów, jak "Spider-Man 3 czy "Piraci z Kraibów: Na krańcu świata" - oczywiście uprzednio poddanych wymogom indyjskiej cenzury. Po raz pierwszy w historii indyjskiego kina zachodnie produkcje mają szansę zdetronizować rodzime filmy jeśli chodzi o liczbę widzów i kinowe wpływy.

Zatem stworzenie efektownego, nowoczesnego filmu animowanego, który zachwyci hinduską publiczność zachodnim rozmachem, i w którym w dodatku postaci będą mówić głosami ukochanych hinduskich gwiazd, takich jak Shahrukh Khan, Rani Mukherjee, Abhishek Bachchan, czy wspominani Rai i Roshan, to przedsięwzięcie, które może przynieść wielkie zyski. Zwłaszcza, że istnieje spora baza produkcyjna - od wielu lat rozmaite animowane filmy takich rozrywkowych gigantów, jak Disney, Sony, czy Imax, powstają właśnie w Indiach, gdzie rozwinął się spory rynek wykwalifikowanych fachowców w dziedzinie komputerowych efektów i animacji, którzy z pewnością nie są mniej utalentowani niż zachodni koledzy, a za to znacznie tańsi. Jak wskazują natomiast sukcesy kanału Hungama, pierwszej w Indiach telewizji dla dzieci nadawanej w języku hindi, która zgarnęła 15 proc. całego rynku telewizyjnego, rynek rozrywkowy jest niezwykle chłonny, zwłaszcza sektor przeznaczony dla młodszych odbiorców i ich rodziców. Może niedługo Indie staną się takim samym potentatem w dziedzinie animowanych opowieści, jak Japonia, a produkowane przez Disneya filmy oparte na egzotycznej kulturze i mitologii hinduskiej będą podbijać serca zachodnich widzów na równi z japońskimi "Spirited Away: W Krainie Bogów" czy "Ruchomy zamek Hauru".



Reklama