Widzów przyciągnie nie tylko Meryl Streep, która ma zagrać główną rolę. Szwedzki pop-band wszech czasów wciąż cieszy się olbrzymią popularnością, choć w tym roku mija ćwierć wieku od zakończenia jego działalności.

Drogi muzyków rozeszły się w 1972 roku (gdy rozpadły się dwa małżeństwa tworzące zespół) i od tej pory byli członkowie grupy rzadko pokazują się wspólnie. W 2000 roku odrzucili nawet propozycję reaktywacji grupy na amerykańskie tournée, za które mieli dostać, bagatela, miliard dolarów.

Fani ABBY nie doczekają się powrotu zespołu na scenę, muszą więc zaspokajać swoją potrzebę kontaktu z muzyką Szwedów inaczej. W olbrzymich nakładach sprzedają się więc składanki największych hitów zespołu ("ABBA Gold: Greatest Hits" wydana w 1993 roku w samych tylko Stanach Zjednoczonych rozeszła się w sześciu milionach egzemplarzy). Tłumy walą też do teatrów na musical "Mamma Mia!". To w końcu jedyna okazja, by na żywo usłyszeć takie utwory jak "Super Trouper", "Dancing Queen" czy "Take a Chance On Me", choć rzecz jasna nie w oryginalnym wykonaniu.

Nic więc dziwnego, że po dochodowy spektakl sięgnęło wreszcie Hollywood. Tom Hanks, który początkowo miał film wyreżyserować, będzie jedynie jego producentem. Za kamerą stanie bowiem Phyllida Lloyd, która wystawiała musical w Londynie i Nowym Jorku. Hanks zaufał doświadczonej reżyser i pewnie już zaciera ręce, bo filmowa wersja "Mamma Mia!" zapowiada się na murowany hit frekwencyjny.





Reklama