Wydana niedawno kolekcja filmów z Brigitte Bardot nie zawiera ani tego, co w jej karierze najlepsze, ani tego, co najbardziej popularne, ani tego wreszcie, co najbardziej kontrowersyjne. Ale z zestawu sześciu mniej znanych tytułów z jej dorobku wyłania się właściwie cała Bardotka.

Reklama

W drugiej połowie lat 50. stała się światową ikoną seksu, wyobrażeniem „nowej kobiety”, niedbającej o konwenanse uroczej hedonistki, niemoralnej, a jednocześnie niewinnej. Rola w filmie ówczesnego męża Rogera Vadima „I Bóg stworzył kobietę” (1956) zgorszyła światowe drobnomieszczaństwo. Już w trzeciej scenie pojawiała się naga, bezwstydnie prezentując wdzięki kompletnie ubranemu Curdowi Jurgensowi. Sam film eksplodował jak manifest rewolucji seksualnej, a BB stała się jej symbolem.

Kiedy w początkach lat 50. wkroczyła przebojem na scenę, najpierw jako modelka, a potem aktorka, Francja i świat nie były na nią gotowe. Grała więc przeważnie w błahych komedyjkach wciąż tę samą rolę dyżurnego podlotka na progu kobiecości. Takie właśnie dziewczątko możemy oglądać w „Nieznośnej dziewczynie” (1956) Michela Boisgronda. Tę rolę też napisał dla niej Vadim, by uświadomić jej samej siłę własnego seksapilu.

Na ekranie za wiele go w sensie dosłownym nie ma, ale połączenie pensjonarskiej dziewczęcości z zawoalowaną zmysłowością Bardot wystarczyło, by ta farsowa kryminalna komedia święciła wtedy triumfy. A i dziś ogląda się ją jako uroczą ramotkę w wodewilowej scenerii. Już po „I Bóg stworzył kobietę”, choć mianowana gorszycielką, wcale nie od razu została najchętniej rozbieraną aktorką w historii. Wszak do kin chodzili jednak przede wszystkim straszni mieszczanie. I w skrojonym pod jej gusta repertuarze Bardot nadal pojawiała się na ekranie.

Reklama

W „Zatańczysz ze mną?” (1959) Boisgronda igra wprawdzie z konwenansami jako wyzwolona żona mieszczańskiego do bólu dentysty. Ale granic przyzwoitości nie przekracza, a przy okazji rozwiązuje zawiłą zagadkę kryminalną, oczyszczając męża z zarzutu zabójstwa. Znacznie więcej pokazuje w „Odpoczynku wojownika” (1962) Vadima, w którym francuska krytyka dopatrywała się wyrafinowanej zemsty reżysera na byłej już żonie. Bardot gra tu zakochaną w niebieskim ptaku ze środowiska artystycznej bohemy panienkę z dobrego domu, przechodzącą inicjację obyczajowej rewolucji. Tu nawet sprząta nago mieszkanie, choć całkowicie naga nie pojawia się w kadrze ani na moment. Film zaś lepiej zniósł próbę czasu niż „I Bóg stworzył kobietę” – całkiem niezłe to, choć minoderyjne kino manifestujące bunt wobec mieszczańskich wartości.

W tym czasie była już Bardot sławna. Nawet de Gaulle nazywał ją „francuskim artykułem eksportowym, równie ważnym jak samochody Renault”. W Hollywood jednak kariery nie zrobiła. Oficjalnie z powodu kiepskiej angielszczyzny, nieoficjalnie z powodu skandalizującej aury. Próbowała jednak. Jedną z takich prób był western „Shalako” (1968) zrealizowany przez amerykańskiego reżysera Edwarda Dmytryka w hiszpańskich plenerach, gdzie Bardot zagrała u boku Seana Connery’ego. Oryginalny jest tu przede wszystkim punkt wyjścia – wycieczka arystokratów na tereny rezerwatu Apaczów. Niestety nie była to próba udana. Bardot niewiele tu miała do zagrania. Jedną scenę emancypacyjną, dwie miłosne i jedną rozbieraną. Choć jako modernistyczny spaghetti western do dziś ogląda się „Shelako” nie najgorzej, ona jednak do tej konwencji rażąco nie pasuje.

W zestawie mamy jeszcze dwa dość typowe przykłady ról, jakie grywała w latach 60. Pierwszy to klasyczny melodramat Serge’a Bourguignona „Dwa tygodnie we wrześniu” (1967), w którym bezskutecznie próbowała zerwać z wizerunkiem ikony seksu, drugi to stereotypowa komedia romantyczna Jeana Aurela „Kobiety” (1969). Na tym właśnie polegał problem Bardot. Grała przeważnie w złych filmach, a może nawet nie grała, tylko była w nich sobą. Rzadko dostawała propozycje wymagające czegoś więcej niż eksponowania ciała. Ale kilka takich filmów jednak było. Zupełnie nieźle poradziła sobie w „Pogardzie” (1963) Jean-Luca Goddarda, rolę życia zagrała w „Prawdzie” (1962) Henriego-Georges’a Cluzota, z kolei w „Viva Maria” (1965) Louisa Malle’a potrafiła zakpić z samej siebie i swego ekranowego wizerunku. W 1973 roku zagrała swoją ostatnią rolę, znów u Vadima w „Gdyby Don Juan był kobietą” i w wieku 39 lat skończyła z aktorstwem. Osiadła w St Tropez, zaangażowała się w walkę o prawa zwierząt. Warto sięgnąć po te sześć jej filmów, może i nie najlepszych, może nie najbardziej reprezentatywnych dla jej kariery, ale pokazujących ją w mniej znanych u nas wcieleniach zaskakująco dobrze ilustrujących fenomen BB.

Reklama

Kolekcja Brigitte Bardot

Nieznośna dziewczyna (1956); Zatańczysz ze mną? (1959); Odpoczynek wojownika (1962); Dwa tygodnie we wrześniu (1967); Shalako (1968); Kobiety (1969)

Ocena: 4.