Inne
Inne
Media
Inne
Reklama

"Bękarty wojny"
reż. Quentin Tarantino
dystr. TIM Film Studio


"Bękarty wojny" to był jeden z najbardziej oczekiwanych filmów kończącego się roku. Po premierze na festiwalu w Cannes dominował entuzjazm, choć pojawiły się głosy, że autor "Wściekłych psów" znów tylko bawi się ekranową iluzją, a zatem stoi w miejscu. Wszystkich pogodził jednak Christoph Waltz w roli gestapowca Landy, jak najsłuszniej nagrodzony laurem dla najlepszego aktora konkursu. Tarantino znów okazał się mistrzem castingu. Odkrył nieznanego szerzej Austriaka, tak jak powierzył wiele istotnych partii rozpoznawanym tylko w Europie wykonawcom. Pierwszy z brzegu przykład - odtwórca roli Hitlera. Martin Wuttke ma w Niemczech taką pozycją, jaką u nas cieszył się niegdyś Tadeusz Łomnicki. Jednak światu na taką skalę pokazał go Tarantino.

Jego film poddaje się różnorakim interpretacjom. Można traktować go jako fantazję na temat alternatywnego zakończenia II wojny światowej. Co by się stało, gdyby udało się jednym spektakularnym zamachem wyeliminować całą wierchuszkę Rzeszy? Można też spojrzeć na niego jak na klasyczny western, z przewodnim motywem słusznej zemsty, jakiej Żydówka Shosanna (świetna Francuzka Melanie Laurent) dokonuje na nazistowskich oprawcach swej rodziny. Wreszcie można potraktować "Bękarty wojny" jako kolejne w dorobku Tarantino wyznanie wiary w siłę kina, które zmienia nawet najbardziej parszywą rzeczywistość. W kinie skrzyżują się wszystkie wątki opowieści, rozegra się jej dramatyczny finał. Nic - nawet wyroki historii - nie jest w stanie tego zmienić.






Reklama



Pisano o Tarantino, że jak niegdyś Sam Peckinpah, jest poetą ekranowej przemocy. "Bękarty wojny" też nie są od niej wolne - to kino dla dorosłych widzów. Choć można tu znaleźć sceny naturalistycznego okrucieństwa (sceny skalpowania nazistów), całość nie odrzuca jego nagromadzeniem. Brutalność "Bękartów wojny" jest bowiem ujęta w ramy konwencji - to zabawa, do której zaproszeni zostają także widzowie. W efekcie seans jest najzwyczajniej przyjemny, choć, przyznajmy, chwilami jest to grzeszna przyjemność.

Wydanie DVD przygotowano starannie: w dwóch wersjach - standardowej i rozszerzonej. Rozszerzona różni się liczbą dodatków, ale i na tej pierwszej znalazł się rodzynek. To "Duma narodu" - sztandarowe dzieło hitlerowskiej propagandy. To o nim mowa w "Bękartach wojny".