"Kropka.com" (aka "Dot.com") Portugalia 2007; reżyseria: Luis Galvao Teles; obsada: Joao Tempera, Maria Adanez, Marco Delgado; dystrybucja: Vivarto; czas: 103 min; Premiera: 4 grudnia; Ocena 4/6



Wioska Aguas Altas nie ma nawet drogi łączącej ją ze światem. Ma za to całkiem profesjonalną stronę internetową. Powiew nowoczesności nie tylko wpakuje mieszkańców maleńkiej portugalskiej wioski w spore tarapaty, ale będzie powodem międzynarodowej awantury. „Kropka.com” to kameralne kino, momentami farsowe, momentami urodziwie nostalgiczne. Niby nic wielkiego, ale spędzenie półtorej godziny w portugalskim słońcu w środku polskiej zimy to bardzo przyjemne doświadczenie.

Reklama

W zamkniętej, tradycyjnej i rozplotkowanej społeczność malowniczo położonej, wypełnionej zabytkową zabudową wioski obcy próbuje wprowadzić XXI wiek. Inżynier z Lizbony, Pedro od dłuższego czasu bezskutecznie kombinuje, jak przekonać władze najwyższego szczebla, by przyznały fundusze na budowę drogi do Aguas Altas. Do lobbowania na rzecz szosy używa najbardziej demokratycznego medium świata – internetu. Największym problemem nie jest to, że władze po raz kolejny odrzuciły jego podania. W znacznie większe tarapaty chce wpędzić przystojnego inżyniera wielkie hiszpańskie przedsiębiorstwo żądające od mieszkańców Aguas Altas zamknięcia strony lub niebotycznego odszkodowania, gdyż nazwa wioski jest tożsama z zastrzeżonym znakiem towarowym, który firma ma zamiar użyć w następnej kampanii reklamowej wody mineralnej.



Dramatu by z tego powodu nie było, bo mieszkańcom ani na stronie internetowej, ani na drodze specjalnie nie zależy, gdyby nie to, że większość z nich w awanturze z Hiszpanami widzi możliwość rozrywki w monotonnym życiu wioski. Mikrospołeczność momentalnie dzieli się na dwa wrogie obozy, małżeństwa z trzydziestoletnim stażem wszczynają wojnę, rodzi się chciwość i spiski. Do Aguas Altas przybywa tłum dziennikarzy, wysłannik rządu portugalskiego (wybory za pasem) i ukrywająca swoją tożsamość przedstawicielka hiszpańskiego producenta wody. W oparach absurdu całego sporu przewija się malownicza galeria postaci, jest trochę perypetii uczuciowych, jest świetnie oddana w języku lokalnego proboszcza i przedstawicieli mediów nowomowa pod hasłami wyższego dobra i narodowej dumy skrywająca bardzo policzalne korzyści dla jednostek.

Reklama

Film portugalskiego twórcy trochę przypomina słodko-gorzkie czeskie produkcje z takimi samymi kompleksami, niechęcią do sąsiadów, tonami niczym nieuzasadnionych uprzedzeń. Tyle że w tak pięknych jak tamtejsze okolicznościach przyrody (światło w tym filmie jest niesamowite) wszystko jakoś samo się układa.